Pałace i zamki Ziemi Raciborskiej

Ruiny pałacu w Sławikowie.

Podziwiamy Żelazny Szlak, chwalimy się przejechaniem Velo Czorsztyn, w tłumie pieszych i rowerzystów kręcimy od zamku do zamku na Szlaku Orlich Gniazd, coraz popularniejsza jest Kotlina Kłodzka a nawet niezwykła Ziemia Wałbrzyska. Ale ilu z nas zwiedziło rowerem przepiękne pałace i zamki Ziemi Raciborskiej? To świetna propozycja dla osób, które jazdę rowerem wśród malowniczego krajobrazu lubią urozmaicać sporą dawką kultury i historii.

Propozycję tego szlaku znaleźliśmy na portalu roweremposlasku.pl. Swoją drogą warto się z nim zapoznać, bo opisano tam wiele ciekawych tras na terenie całego województwa. Ponieważ do Raciborza niedaleko, uznaliśmy, że należy samodzielnie przetestować jedną z przedstawionych propozycji. Warto zauważyć, że opisywana trasa podzielona jest na dwie pętle (tu link do oryginalnych map). Pierwszą z nich, długości 75 kilometrów najwygodniej zacząć z Bohumina, ponieważ obejmuje ona tereny między tym miastem a Raciborzem. Druga trasa, którą omówię w tym tekście, zaczyna się właśnie w Raciborzu i prowadzi przez tereny na północ od niego. Żaden z tych szlaków nie jest znakowany, więc wybierając się w drogę koniecznie załadujcie w nawigację ze śladem trasy (na końcu tekstu).

Dojazd do Raciborza z Cieszyna to około 1h 10min jazdy samochodem. Najwygodniej swój pojazd pozostawić gdzieś w okolicach centrum. My zaparkowaliśmy na dużym parkingu (płatny w dni robocze, w weekendy bezpłatny) na placu Jana Długosza, dosłownie 100 metrów od Rynku. To dobra lokalizacja, bo w pobliżu jest sporo miejsc, gdzie można zjeść obiad lub wypić kawę na zakończenie wycieczki.

Fontanna na placu Jana Długosza w Raciborzu.
Fontanna na placu Jana Długosza w Raciborzu.

Na północ wzdłuż Odry

Całą trasę postanowiliśmy pokonać w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Dzięki temu zaczęliśmy od zwiedzenia nadodrzańskich bulwarów. Na długim odcinku prowadzi tu ładna, asfaltowa ścieżka rowerowa. Warto wspomnieć, że dotarcie na prawy brzeg Odry, bo tam właśnie jechaliśmy, może być trochę kłopotliwe – trzeba przejechać pod torami ul. Piaskową, która w dni robocze jest bardzo ruchliwa. Poza tym fatalnie rozwiązano (a w zasadzie w ogóle nie rozwiązano) wjazd na wał z ul. Piaskowej – nie ma możliwości bezpośredniego skrętu dla jadących od strony torów i trzeba sporo pokombinować, jak się tam bezpiecznie dostać. Na szczęście dalsza trasa wzdłuż Odry przebiega już bezproblemowo.

Bulwary Nadodrzańskie.
Bulwary Nadodrzańskie.

Po około dwóch kilometrach wracamy na lewy brzeg, gdzie podążając wzdłuż Odry trasa prowadzi w kierunku Miedoni. Cały czas poruszamy się w dolinie Odry, gdzie trasa jest łatwa i przyjemna. Pewne zastrzeżenia może budzić jedynie  stan dróg na kilku odcinkach – część z nich to zwykłe gruntówki, część jest nierównomiernie utwardzona gruzem, co utrudnia jazdę. Tym większy podziw budzi poniemiecka “betonówka” za Grzegorzowicami, której stanu technicznego mogłaby pozazdrościć niejedna współczesna droga powiatowa, wyremontowana ledwie kilka lat temu.

Poniemiecka "betonówka" za Grzegorzowicami. Beton gdzieniegdzie spękał, ale poza tym jedzie się jak po sznurku.
Poniemiecka “betonówka” za Grzegorzowicami. Beton gdzieniegdzie spękał, ale poza tym jedzie się jak po sznurku.
W okolice Raciborza warto wybrać się zwłaszcza wiosną, gdy pola toną w żółci kwitnącego rzepaku. Na zdjęciu pola za Miedonią a wśród nich ukryty kościół w Rudniku.
W okolice Raciborza warto wybrać się zwłaszcza wiosną, gdy pola toną w żółci kwitnącego rzepaku. Na zdjęciu pola za Miedonią a wśród nich ukryty kościół w Rudniku.

Zanim jednak dotrzemy do Grzegorzowic, po drodze czekają nas dwie atrakcje. Pierwsza z nich to młyn w Brzeźnicy (obecnie hotel i restauracja) a druga – posiadłość rodziny Eichendorffów w Łubowicach, której najsłynniejszym przedstawicielem był poeta romantyczny Joseph Eichendorff. Niestety pałac jest już w stadium daleko posuniętej ruiny, co pewnie sprzyja romantycznym uniesieniom w blasku księżyca, ale raczej źle wróży pozostałościom budowli – za kilka lat pozostaną pewnie już tylko fundamenty.

Za to wciąż można podziwiać pozostałości parku pałacowego i domyślać się wspaniałego widoku, jaki ze wzgórza, na którym wybudowano pałac, musiał roztaczać się na dolinę Odry. Niestety widoku możemy się jedynie domyślać, bo stoki całkowicie porosły lasem, który bardzo ogranicza widoczność. Spacerując wzdłuż alei grabowej warto zatrzymać się, by przeczytać kilka wierszy wielkiego poety, które pozwalają nam na chwilę przenieść się wyobraźnią do tamtych czasów. W cieniu drzew umieszczono również kilka stołów i ław, jest to więc świetna okazja, żeby urządzić sobie piknik.

Magnolia na środku łąki, która kiedyś pewnie była pałacowym trawnikiem, przypomina o czasach świetności tego pałacu.
Magnolia na środku łąki, która kiedyś pewnie była pałacowym trawnikiem, przypomina o czasach świetności tego pałacu.
Pozostałości alei grabowej w parku pałacu Eichendorffów.
Pozostałości alei grabowej w parku pałacu Eichendorffów.

Rezydencja na dziewięćdziesiąt dziewięć pokoi plus jeden

Z Łubowic należy kierować się dalej w stronę Sławikowa. Tu czeka nas jedna z większych atrakcji historycznych w okolicy, czyli ruiny ogromnego pałacu, którego właścicielami byli najpierw Eichendorffowie a potem Ernest von Eikstedt i jego potomkowie. Pałac za jego czasów został mocno rozbudowany i zyskał również oranżerię. Niestety, jak większość poniemieckich posiadłości na tzw. ziemiach odzyskanych, był eksploatowany bez żadnej konserwacji. Gwoździem do trumny okazało się usunięcie miedzianego dachu, których w latach pięćdziesiątych zdemontowano i wywieziono do Katowic, gdzie przykrył gmach tamtejszego Urzędu Wojewódzkiego. A wtedy czas i woda zrobiły swoje. Dzisiaj pozostaje nam jedynie domyślać się dawnej świetności tego obiektu i zadumać się nad niszczycielską siłą przyrody, która stopniowo opanowuje, wchłania i rozkłada porzucone dzieła rąk ludzkich.

Fronton pałacu w Sławikowie.
Fronton pałacu w Sławikowie.

W weekend przed pałacem można natknąć się na grupę wolontariuszy z fundacji Gniazdo, która gromadzi środki na konserwację ruin, utrzymanie parku i prace porządkowe na tym terenie. Pod ich opieką można nawet zwiedzić niektóre pomieszczenia i usłyszeć kilka ciekawych historii. Na przykład, że właściciele pałacu byli masonami i dokonywali rytualnych chrztów nowych członków w ocalałej na zamku sadzawce. Albo że zamek miał w sumie 100 pokoi, ale jeden był ukryty, żeby uniknąć większego podatku. Niestety o odtworzeniu obiektu nie ma nawet mowy, bo koszty takiej inwestycji zdecydowanie przekraczają możliwości gminy Rudnik, do której obecnie należy pałac.

Pałac w Sławikowie widziany od strony parku. Na tympanonie można dostrzec pozostałości zegara słonecznego, zaś na prawo od niego - reszki balustrady. Dach pałacu był płaski i wykorzystywano go jako taras.
Pałac w Sławikowie widziany od strony parku. Na tympanonie można dostrzec pozostałości zegara słonecznego, zaś na prawo od niego – reszki balustrady. Dach pałacu był płaski i wykorzystywano go jako taras.

Ze Sławikowa znowu wśród falujących pól ruszamy do Czerwięcic, gdzie znajduje się kolejny pałac. Niestety z drogi nie widać frontonu pałacu a cały teren jest ogrodzony. Pozostaje więc oglądanie jego mało ciekawej tylnej fasady. Jednak za pałacem rozpoczyna się bardzo ładna polna droga. Jeżeli więc ktoś ceni sobie kręcenie wśród plenerów, można ruszyć tą trasą. Pozostałym, preferującym asfalt, sugerujemy kontynuowanie jazdy w stronę DK45 i dalej w stronę Szonowic, gdzie możemy zobaczyć kolejny ukryty w parku pałacyk. Jest on również oznaczony jako własność prywatna, ale póki co teren nie jest ogrodzony. W Szonowicach mamy też okazję coś zjeść, bo całkiem smacznie karmią w zlokalizowanym tam “Dworku Szonowickim”.

Droga przez pola między Czerwięcicami a Szonowicami.
Droga przez pola między Czerwięcicami a Szonowicami.

W Szonowicach można rzucić okiem na niewielki pałacyk ukryty w parku a następnie skierować się w stronę Modzurowa. Tam znajduje się kolejny piękny i w dodatku dobrze utrzymany obiekt,  czyli pałac von Koniga. Stanowi on jednak własność prywatną i jest ogrodzony a zwiedzanie jest możliwe za zgodą właściciela. My trafiliśmy tam w niedzielę, gdy wszystko było pozamykane, pozostało więc pocałować kłódkę przy bramie i pocieszyć się zdjęciami znalezionymi w Internecie.

Niestety podobne rozczarowanie czekało nas w pałacu Schramków w Jastrzębiu i w pałacu Strachwitza w Krowiarkach. Oba obiekty są szczelnie ogrodzone a płoty obwieszone tablicami w stylu “Własność prywatna. Wstęp surowo wzbroniony”. Mogliśmy zrobić tylko kilka zdjęć zza ogrodzenia. Pałac w Jastrzębiu wygląda na dobrze utrzymany i użytkowany, natomiast pałac w Krowiarkach to ciągle ruina, na szczęście przykryta szczelnym dachem, więc budynek jest zabezpieczony przed dalszą degradacją. Ogólna konstatacja po wcześniejszych “pałacowych” wizytach jest taka, że to czego nie udało się uratować pozostaje własnością państwa, ale za to wciąż możliwe jest zwiedzanie, natomiast obiekty będące w lepszym stanie zostały sprywatyzowane, co z kolei uniemożliwia dostęp do nich. Być może w jakieś odległej przyszłości te obiekty zostaną udostępnione szerszej publiczności. Szczególnie ciekawy do zwiedzania z pewnością byłby monumentalny pałac w Krowiarkach.

Ulokowany na wzgórzu zamek w Jastrzębiu jest własnością prywatną i jedynie z oddali można podziwiać jego zarysy.
Ulokowany na wzgórzu zamek w Jastrzębiu jest własnością prywatną i jedynie z oddali można podziwiać jego zarysy.
Eklektyczny i przez to bardzo ciekawy zespół pałacowo-parkowy w Krowiarkach. Można tu podziwiać połączenie stylu secesyjnego, neorenesansowego i neobarokowego. Ale tylko przez płot.
Eklektyczny i przez to bardzo ciekawy zespół pałacowo-parkowy w Krowiarkach. Można tu podziwiać połączenie stylu secesyjnego, neorenesansowego i neobarokowego. Ale tylko przez płot.

Kowal – romantyk

Z Krowiarek najpierw drogą wojewódzką 417 a potem lokalnymi i gruntowymi drogami ruszamy w stronę Strzybnika. Tam czekają nas aż trzy atrakcje. Po pierwsze, zabytkowy spichlerz z XIX wieku (niestety można obejrzeć tylko z zewnątrz), stara kuźnia i neoklasycystyczny pałac von Bischofschausenów. O ile spichlerz jest obecnie zabezpieczony, to kuźnia i pałac ulegają postępującemu rozkładowi. Z pewnością warto jednak pokręcić się po dawnej kuźni, gdzie można natknąć się na pozostałości pieca kowalskiego. W najgorszym stanie jest sam pałac, który, podobnie jak wiele podobnych poPGRowskich własności, został wyeksploatowany do cna a na koniec ogołocony z wszystkiego, co dało się wynieść. Woda zniszczyła już drewniane stropy i pozostały tylko mury z przyklejonymi do nich resztkami pleców kaflowych oraz śladami po wyprutych instalacjach.

Wnętrze pałacu w Strzybniku. Gdzieniegdzie widać jeszcze zdobienia ścian, resztki podłóg i kafle z rozwalonych pieców.
Wnętrze pałacu w Strzybniku. Gdzieniegdzie widać jeszcze zdobienia ścian, resztki podłóg i kafle z rozwalonych pieców.
Pozostałości kuźni w Strzybniku. Zgodnie z informacją pod płaskorzeźbą przedstawiającą kowala, obiekt pochodzi z 1912 roku. Tu dach jest prawie cały, ale na zdjęciach sprzed kilku lat widać, że był wtedy w lepszym stanie. Należy więc przypuszczać, że i ten budynek podzieli los sąsiedniego pałacu.
Pozostałości kuźni w Strzybniku. Zgodnie z informacją pod płaskorzeźbą przedstawiającą kowala, obiekt pochodzi z 1912 roku. Tu dach jest prawie cały, ale na zdjęciach sprzed kilku lat widać, że był wtedy w lepszym stanie. Należy więc przypuszczać, że i ten budynek podzieli los sąsiedniego pałacu.

Jadąc dalej w kierunku Raciborza nie warto się rozpędzać, bo jakieś pół kilometra dalej natkniemy się na kolejny zarośnięty obiekt, czyli pałac w Rudniku. Można się jedynie domyślić, że jego dewastacja postępuje od stosunkowo niedawna (w porównaniu z innymi tego typu obiektami w okolicy), bo w części okien wciąż pozostały szyby a niektóre pomieszczenia wyglądają całkiem przyzwoicie. Przed wejściem stoi tablica ostrzegawcza, że budynek grozi zawaleniem, dlatego lepiej nie wchodzić do środka. Pozostaje podziwiać piękne kręcone schody, które wiodą z holu na parterze na kolejne piętra budynku.

Pozostałości pałacu w Rudniku. Tu też zaczyna już rządzić las.
Pozostałości pałacu w Rudniku. Tu też zaczyna już rządzić las.

A z Rudnika do Raciborza już tylko rzut beretem. Warto zaplanować krótki popas na rynku, gdzie znajdziecie co najmniej dwie lodziarnie z pysznymi lodami i kawą. W końcu należy się nagroda za przejechanie tylu kilometrów 🙂

Ślad trasy

Uwaga: Jeżeli kogoś za bardzo wciągnie zwiedzanie i eksploracja, wówczas może zabraknąć czasu na jazdę. Trasę można wtedy znacznie skrócić jadąc z Modzurowa bezpośrednio do Strzybnika. Ominiemy wtedy zamki Jastrzębie i Krowiarki

Piotr Stokłosa

Pełna galeria zdjęć z trasy

Zachęcamy do zapoznania się z galerią, w której znajdziecie jeszcze więcej zdjęć i opisów miejsc wzdłuż trasy.

0 0 głosy
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Opinie w tekście
Zobacz wszystkie komentarze

Polub nas na Facebooku

Facebook Pagelike Widget

Ostatnie wpisy

Najnowsze komentarze

Archiwa

Kategorie

Meta