Trasa #03: Szlakiem pograniczników do Lesznej

Słupek graniczny w rezerwacie Velke Doly.

Jakiś czas temu zaproponowaliśmy malowniczą trasę okrężną Cieszyn-Leszna-Cieszyn, biegnącą w jednym kierunku po polskiej a w drugim po czeskiej stronie granicy. Wspomniana Trasa #02 biegnie w całości drogami utwardzonymi a w zdecydowanej większości asfaltowymi. Jednak już od jakiegoś czasu korciło nas pytanie, czy nie da się bardziej? Bardziej, czyli jeszcze bliżej samej granicy w zasadzie przemierzając ją na odcinku Cieszyn-Leszna od słupka do słupka, w taki sposób, jak kiedyś wędrowali WOPiści, a po nich, już z mniejszą częstotliwością, wędruje do dzisiaj Straż Graniczna. Oto wynik tej eksploracji.

Od razu na wstępie zaznaczymy, że opisany tu wariant jest bardzo ortodoksyjny. Oznacza to, że staraliśmy się trzymać jak najbliżej linii granicznej i w zasadzie meldować się przy każdym biało-czerwonym słupku. Przyjęliśmy zasadę, że od zachowania tego założenia może nas odwieść tylko nieprzebyty busz, płot w poprzek ścieżki, zły pies lub stado wolno pasących się byków. Takie podejście wiązało się z szeregiem utrudnień, ale przecież trudności są właśnie po to, żeby je pokonywać. W każdym razie, jeżeli tylko istniała bliższa granicy ścieżka lub droga, trzeba było ją wybrać mimo tego, że być może kilkaset metrów dalej biegł wygodny asfalt.

Most Wolności w Cieszynie
Zaczynamy od najłatwiejszego odcinka, czyli ścieżek rowerowych po polskiej i czeskiej stronie Ogrodu Dwóch Brzegów.

Dlatego na zakończenie tego tekstu przedstawiamy mapkę w dwóch wariantach: ortodoksyjnym (zielona linia), czyli przemierzonym zgodnie z powyższymi założeniami, oraz alternatywnym (żółte odcinki obejściowe), który w zasadzie pozwala przemierzyć całą trasę bez zsiadania roweru. Dodatkowo kolorem czerwonym zostały oznaczone fragmenty, których przebycie było szczególnie trudne, na przykład ze względu na nieprzejezdność lub dużą stromiznę. Wszystkie te fragmenty można pominąć odcinkami alternatywnymi.

Początek trasy wyznaczyliśmy sobie przy Moście Wolności w Cieszynie. Ten odcinek w zasadzie jest wszystkim doskonale znany i bardzo łatwy, więc mogliśmy go pominąć, ale uznaliśmy, że skoro przemieszczamy się wzdłuż granicy, musimy zacząć od jakichś charakterystycznych punktów. Samochodowe przejścia graniczne idealnie się do tego celu nadają.

Dla urozmaicenia ruszyliśmy więc czeską stroną rzeki, przekroczyliśmy kładkę sportową a następnie wzdłuż Olzy dotarliśmy do końca parku, w okolice pierwszego progu wodnego przed Cieszynem i ujęcia wody dla MEW. Po przejściu nad ujęciem ścieżka  zawraca w stronę boiska Pod Wałką. Chcąc pozostać wiernym założeniom zdecydowaliśmy się na wspinaczkę drewnianymi schodami na szczyt wzniesienia. W tym momencie od razu odradzamy wszelkie próby powtórzenia tego pomysłu! Schody są bardzo strome, śliskie i w kiepskim stanie techniczny. Wpychanie lub wnoszenie roweru po pokrzywionych stopniach (a jest ich ponad 100) było czystym szaleństwem. Dlatego polecamy wybranie wygodniejszego i bezpieczniejszego wariantu ulicą Reymonta a potem ulicą Łowiecką aż do jej końca, czyli miejsca, w którym znajduje się mały plac zabaw i polowa siłownia (pierwsza żółta droga alternatywna pokazana na mapie).

Drewniane schody na końcu parkowych ścieżek, prowadzące na Wałkę.
Wpychanie roweru na gorę stustopniowych, krzywych, śliskich i coraz bardziej stromych schodów jest niezłym wyzwaniem.

Po pokonaniu schodów i złapaniu oddechu czekał nas przyjemny odcinek ścieżką wzdłuż ul. Łowieckiej. Można tu co prawda wyjechać na samą ulicę, ale ścieżka jest bardzo wygodna i wiedzie najpierw w cieniu starych dębów a potem w przyjemnym zagajniku młodych grabów. Jest też okazja, by podziwiać z góry piękne zakole Olzy. Ścieżka wychodzi na mały plac zabaw i polową siłownię.

Plac zabaw na końcu ul. Zeromskiego.
Plac zabaw i polowa siłownia (na zdjęciu niewidoczna) na końcu ul. Żeromskiego. Świadomi czekających nas wyzwań rezygnujemy z gimnastyki.

Ścieżka wychodzi na plac zabaw i terenową siłownię na końcu ul. Łowieckiej. W tym miejscu zaczyna się kolejny ciekawy odcinek starej drogi łączącej niegdyś Cieszyn z Trzyńcem. Obecnie z drogi pozostała już tylko ścieżka (na szczęście uczęszczana, więc dobrze przetarta), którą można dotrzeć aż do mostu na Olzie na drodze 468. Na tym odcinku warto wypatrywać ukrytych w krzakach i wystających spomiędzy gałęzi betonowych słupków, będących pozostałością przedwojennej drogi.

Betonowe słupki przy starej drodze do Trzyńca
Omszałe betonowe słupki przy starej drodze do Trzyńca doskonale maskują się we wszechobecnej zieleni.

Po przejechaniu lasu możemy kontynuować jazdę wzdłuż czeskich ogródków działkowych do drogi 468 i potem, już od tej strony, wbić się do rezerwatu Velke Doly. Jedna tu granica gwałtownie skręca w lewo rozstając się z linią rzeki. Wzdłuż niej podąża nieutwardzona, stroma ścieżka. Konieczne było więc zejście z roweru i wspinaczka pod górę. Zdecydowanie nie polecamy tego wariantu po deszczu, bo ten fragment może być wtedy błotnisty. Nam w zasadzie się udało bez problemów, nie licząc krwi upuszczonej przez rozsierdzone komary. I znowu, aby uniknąć mozolnego pchania roweru pod górkę, warto skorzystać z wygodniejszego rozwiązania – należy dojechać ul. Reymonta aż do końca ogródków działkowych i skręcić w prawo do skraju lasu, którym przebiega granica oraz całkiem wygodna ścieżka (drugi żółty “bypass” na mapie).

Obrazki plamiste w rezerwacie Velké Doly.
W pięknym lesie grądowym rezerwatu Velké Doly można spotkać takie dziwnie wyglądające i jeszcze dziwniej nazywające się roślinki, jak widoczne na zdjęciu obrazki plamiste. Swoją drogą obrazki plamiste pojawiły się nam przed oczami po wepchnięciu rowerów na schody.

Niestety dobra ścieżka dosyć szybko się kończy, a konkretnie po dojechaniu do terenów gospodarstwa ukrytego za rezerwatem Velke Doly. To miejsce rozpoznacie po sympatycznej ławeczce, którą ktoś tu ukrył w cieniu starego dębu. Jest więc okazja na krótki odpoczynek i uzupełnienie płynów.

Ścieżka wzdłuż rezerwatu Velké Doly.
Skrajem rezerwatu prowadzi wygodna i zacieniona ścieżka. Idealny odcinek na upał.

Stąd zaczyna się wąski, mało przedeptany fragment, który z jednej strony ograniczają krzaki a z drugiej elektryczny pasterz. Kolejny odcinek przejechaliśmy więc, dosłownie i w przenośni, w napięciu.

Droga wzdłuż pola.
To co prawda tylko 40V i w dodatku impulsowo, ale ci, którzy kiedyś zostali połaskotani elektrycznym pasterzem, potwierdzą, że doznanie nie jest zbyt przyjemne.

Na szczęście wkrótce ścieżka wkracza w las, którym bez większych przeszkód docieramy do asfaltowej drogi biegnącej czeską stroną granicy. Wyjeżdżamy na nią znienacka, dosłownie z krzaków – jadąc z przeciwnego kierunku trzeba się dobrze wpatrywać, żeby nie przeoczyć wejścia na ścieżkę.

Połączenie ścieżki idącej wzdłuż granicy z drogą.
Miejsce, w którym ścieżka graniczna odchodzi od drogi jest mało widoczne i łatwo je przeoczyć.

Teraz przed nami kilka kilometrów komfortowej jazdy asfaltem z pięknymi widokami na jedną lub obie strony granicy.  Warto trochę podelektować się tym odcinkiem, bo już wkrótce czeka nas kolejna terenowa przeprawa.

Białe krowy gdzieś w okolicach Kojkowic
Stado białych krów jakby świadomie wybrało najwyższy punkt pastwiska. Czyżby też delektowały się widokiem na trzyniecką hutę?

Zachwycając się pięknymi okolicznościami przyrody zachowujemy czujność i zbytnio się nie rozpędzamy, bo w pewnym momencie granica zaczyna oddalać się od drogi, więc musimy skręcić w lewo w asfaltowy dojazd. To miejsce nie ma jakiegoś charakterystycznego wyróżnika, więc najlepiej skorzystać z umieszczonej na końcu mapy.

Chaszcze między Osuvkami a ul. Kojkowicką
Chaszcze między Osuvkami a zabudowaniami po stronie polskiej miejscami sięgały do piersi. Na szczęście było z górki i krótko.

Po skręcie droga jeszcze przez niecałe dwieście metrów jest asfaltowa i kończy się przy budynku wieży ciśnień lub przepompowni. Dalej prowadzi ledwo widoczna ścieżka, będąca dokładnie przedłużeniem kończącej się tu drogi. Ścieżka biegnie wzdłuż granicy i po kolejnych dwustu metrach wyprowadza nas na ładną polanę. Tu ścieżki zanika całkowicie, ale łąka zwykle jest wykoszona, więc bez problemu dotrzemy do drogi, która kończy się przed wjazdem do ostatniej posesji po polskiej stronie. Stąd już bez problemu dotrzemy do wyboistej ul. Kojkowickiej a nią do przejścia granicznego.

Ulica Kojkowicka przed przejściem granicznym
Im bliżej granicy, tym trudniej uwierzyć, że ul. Kojkowicka ma asfaltową nawierzchnię.

Za przejściem nie wjeżdżamy jednak na główną drogę prowadzącą do czeskich Kojkowic, ale skręcamy w pierwszą w lewo. To kolejny malowniczy odcinek wśród ładnych domów i drzew. Niestety ponieważ decydujemy się kontynuować jazdę wzdłuż granicy, znowu trafimy na ślepy odcinek.

Droga graniczna w Kojkowicach
Ładny odcinek drogi biegnącej wzdłuż granicy, niestety kończącej się ślepo.

Kilkadziesiąt metrów przed końcem asfaltu pojawia się niebieski kierunkowskaz informujący, że jest to dojazd do kilku posesji w polskich Kojkowicach. W tym miejscu należy zjechać z asfaltu i podążyć drogą szutrową. Kilkadziesiąt metrów dalej utwardzona droga skręca w dół do posesji ale my musimy trzymać się granicy. Wbijamy się więc w rolniczy dojazd do pola a potem ten się skończy, staramy się wypatrzyć ledwo widoczną ścieżkę biegnącą prawą stroną wzdłuż zarośli.

Droga polna w Kojkowicach
W tym miejscu trzeba podążać na wprost niewyraźnym dojazdem rolniczym a potem wypatrywać ścieżki wzdłuż granicy.

Ta zaprowadzi nas na skraj lasu, gdzie w cieniu drzew znowu zobaczymy całkiem przyzwoity trakt, choć miejscami zablokowany powalonymi drzewami. Jeżeli podążymy za dosyć wyraźną ścieżką, prawdopodobnie (niesprawdzone) dotrzemy do Pszczelego Miasteczka w Dzięgielowie.

Powalone drzewa
Ścieżka na ostatnim leśnym odcinku przed Leszną Górną.

Jeżeli jednak postanowimy trzymać się granicy, musimy improwizować. A przynajmniej nam to się przydarzyło. W rezultacie wylądowaliśmy na łące, która po kilkudziesięciu metrach doprowadziła nas do najbliższych posesji. Stąd już komfortowo, równą asfaltową drogą dotarliśmy do celu, czyli przejścia granicznego w Lesznej.

Widok na Tuł i Czantorię.
Wreszcie widzimy przed sobą zbocza Tułu i Czantorii. To znak, że cel już niedaleko.

Cel został osiągnięty, spróbujmy więc krótko podsumować całą wyprawę. Zbadana trasa jest bardzo urozmaicona i ciekawa. Co ważne, zdecydowana jej większość przebiega po dobrych, utwardzonych drogach. Wystarczyłoby utwardzić około 1,5 km trasy, byśmy mieli piękny szlak rowerowo-pieszy, prowadzący do Lesznej praktycznie dokładnie wzdłuż polsko-czeskiej granicy. Jeżeli zamierzacie wybrać się tą trasą z małymi dziećmi lub osobami w słabszej kondycji fizycznej, zdecydowanie radzimy, aby skorzystać z żółtych wariantów alternatywnych. 

Pobierz trasę: KMZ | KML | GPX

Ponieważ zaproponowana trasa nie jest okrężna, sugerujemy powrót do Cieszyna polską lub czeską stroną granicy, zgodnie z opisem zawartym w Trasie #02: Po przejściach.

0 0 głosy
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Opinie w tekście
Zobacz wszystkie komentarze
bARTt

a gdzie GPX z trasy?

Polub nas na Facebooku

Facebook Pagelike Widget

Ostatnie wpisy

Najnowsze komentarze

Archiwa

Kategorie

Meta