Dzisiaj przyszła mi do głowy myśl, żeby przemierzyć rowerem jakąś nieoczywistą trasę, czyli taką, której jeszcze nie testowałem. Nie musiałem długo szukać, bo już od pewnego czasu przyglądałem się bocznej polnej dróżce, odbijającej od ul. Stawowej nieco powyżej składu budowlanego. Prowadzi ona przez piękne, górzyste tereny w stronę Zamarsków. Czemu więc nie spróbować, gdy krajobrazy tak zachęcający a pogoda cudowna? Nie marnując więc popołudnia wystartowaliśmy z Mnisztwa, by ulicą Hallera i Słowiczą szybko dotrzeć do rozwidlenia ulic Bielskiej i Stawowej. Tam zaczniemy naszą eksplorację.
Przyznam, że początek nowego odcinka nie był zbyt zachęcający. Po zjechaniu w dół czekała nas pierwsza przeszkoda – dwumetrowej szerokości strumień w poprzek drogi, bez żadnej suchej przeprawy i w dodatku o niezbyt zachęcającym zapachu. Cóż jednak począć? Jak mawiają Amerykanie no pain, no gain, co w języku polskim w przybliżeniu oddaje przysłowie „Bez pracy nie ma kołaczy”. Trzeba wziąć delikatny rozpęd, podnieść wysoko nogi, wciągnąć powietrze i przejechać. Okazało się, że w takich przypadkach najtrudniej znaleźć optymalną prędkość – zbyt mała może zatrzymać pojazd w środku strumienia, zbyt duża doprowadzi do ochlapania. Ale w końcu no pain no gain.
Jednak udało się i było warto! Bo chociaż dalej czekała nas kamienista i stroma droga pod górę, to nagradzały ją coraz piękniejsze widoki. Nic dziwnego. Wszak zbliżaliśmy się do szczytu jednego z największych wzniesień Cieszyna, na którym zlokalizowane są Wodociągi Ziemi Cieszyńskiej.
W tym miejscu trochę nierozważnie wybraliśmy dalszą drogę na wprost, chociaż za wodociągami należało skręcić w ulicę Zamarską. Kosztowało nas to przejazd przez kolejne błotniste bajorko i tunelem pod ekspresówką.
Dodatkowo wpakowaliśmy się w czyjeś gospodarstwo, za co w tym miejscu przepraszamy właścicieli. Ale znowu – dla widoków, które czekały nas na wzniesieniu było warto!
A potem już prościutko w okolice kościoła ewangelickiego w Zamarskach, skąd ul. Cieszyńską można łatwo dotrzeć na Pastwiska. Przy okazji miła niespodzianka, przynajmniej dla nas, bo od granicy między Zamarskami a Cieszynem zaczyna się ładna ścieżka rowerowa poprowadzona wzdłuż chodnika. Wykonana i zaprojektowana zgodnie z nowoczesnymi standardami, czyli w formie ciągu rowerowo-pieszego, bez zbędnych obniżeń przy wjazdach do posesji, które rowerzystę mogą przyprawić o chorobę morską. Jazda tym odcinkiem aż do ronda na Pastwiskach to prawdziwa przyjemność.
Za rondem kontynuowaliśmy jazdę ul. Hażlaską w stronę restauracji Korbasowy Dwór. Co ciekawe, Hażlaska za restauracją jest nieprzejezdna dla samochodów, ale bardzo dogodna dla rowerzystów, bo ponad ekspresówką prowadzi wygodna pieszo-rowerowa estakada.
Dalsza jazda to już czysta przyjemność. Cały czas zjeżdżamy z górki, więc można dać się owiewać wiatrowi i podziwiać widoki. Na chwilę zatrzymujemy się przy starym cmentarzu żydowskim, który opleciony bluszczem w promieniach zachodzącego słońca niechętnie odsłania swoje tajemnice.
Zamknięty przejazd kolejowy daje nam okazję, by znowu przyjrzeć się okolicy z innej niż zwykle perspektywy.
W końcu Czarnym Chodnikiem wzdłuż torów kolejowych docieramy do Galerii Stela, a potem Bobrecką, Górną i Hallera, gdzie zaczęła się i gdzie kończy się nasza wycieczka.
A dla cierpliwych jeszcze raz wszystkie zdjęcia z wycieczki w formie galerii: